Muzyki się słucha i słuchać się powinno (pisałam o tym TU). Rzecz oczywista. Muzykę się tworzy, by inni mogli się nią rozkoszować. O tym także raczej nikogo nie trzeba przekonywać. O muzyce się pisze, w sposób subiektywny lub obiektywny, głównie dla dorosłych. Ale można także pisać o muzyce dla dzieci. Jak? Na przykład tak, jak autor poniższego tytułu.
[źródło obrazka]
Stephen Costanza, Mozart znajduje melodię, z angielskiego przełożyła Sonia Draga, ilustracje Stephen Costanza, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2005.
Jest to "oparta na prawdziwej historii opowieść o słynnym kompozytorze i jego ukochanym szpaku" * Mozarta poznajemy w chwili, gdy ma skomponować koncert fortepianowy. Do wielkiego wydarzenia, na którym ma zostać przedstawiony, pozostało kilka dni, tymczasem mistrz wciąż pochyla się nad pustymi pięcioliniami. By sobie pomóc próbuje śpiewać stojąc na głowie, gra na skrzypcach w wannie oraz gra w rzutki celując do pustych kartek, mając nadzieję, że dziurki po nich ułożą się w melodię. Wszystko na nic.
I nagle budzi się panna Bimms, szpak Wolfganga. Ćwierkanie ptaka okazuje się najlepszym początkiem dla mozartowskiego koncertu. Kompozytor jest tak uradowany, że postanawia podziękować szpakowi, a ten, nie przywykły do takich wylewności... ucieka przez okno. Wolfgang wychodzi na ulicę, by odnaleźć przyjaciela, bez niego bowiem - jak sam twierdzi - nie ukończy pisania. A na ulicy...