wtorek, 25 listopada 2014

Opowieść o tym, jak "Mozart znajduje melodię"

Muzyki się słucha i słuchać się powinno (pisałam o tym TU). Rzecz oczywista. Muzykę się tworzy, by inni mogli się nią rozkoszować. O tym także raczej nikogo nie trzeba przekonywać. O muzyce się pisze, w sposób subiektywny lub obiektywny, głównie dla dorosłych. Ale można także pisać o muzyce dla dzieci. Jak? Na przykład tak, jak autor poniższego tytułu.

[źródło obrazka]

Stephen Costanza, Mozart znajduje melodię, z angielskiego przełożyła Sonia Draga, ilustracje Stephen Costanza, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2005.

Jest to "oparta na prawdziwej historii opowieść o słynnym kompozytorze i jego ukochanym szpaku" * Mozarta poznajemy w chwili, gdy ma skomponować koncert fortepianowy. Do wielkiego wydarzenia, na którym ma zostać przedstawiony, pozostało kilka dni, tymczasem mistrz wciąż pochyla się nad pustymi pięcioliniami. By sobie pomóc próbuje śpiewać stojąc na głowie, gra na skrzypcach w wannie oraz gra w rzutki celując do pustych kartek, mając nadzieję, że dziurki po nich ułożą się w melodię. Wszystko na nic.


I nagle budzi się panna Bimms, szpak Wolfganga. Ćwierkanie ptaka okazuje się najlepszym początkiem dla mozartowskiego koncertu. Kompozytor jest tak uradowany, że postanawia podziękować szpakowi, a ten, nie przywykły do takich wylewności... ucieka przez okno. Wolfgang wychodzi na ulicę, by odnaleźć przyjaciela, bez niego bowiem - jak sam twierdzi - nie ukończy pisania. A na ulicy...

środa, 19 listopada 2014

Tu byłam - Fiołek :)

Opisy kilku ciekawych według Nas książek leżą niedokończone, ale już niedługo :) W najbliższym wpisie pojawi się swego rodzaju kontynuacja tematu muzycznego - przedstawię Wam tytuł z dziecięcej biblioteczki o muzyce właśnie traktujący. 

Tymczasem kilka kadrów, które spokojnie można by opisać tagiem #tubyłamiśladzostawiłam :)

środa, 12 listopada 2014

Muzyka łagodzi obyczaje czyli świat dźwięków w świecie dziecka

W naszym domu muzyka obecna jest zawsze, niemalże od przebudzenia. O tym, że ją kocham łatwo się przekonać czytając niektóre wpisy na mym Subiektywnym blogu. Słuchałam muzyki przed narodzinami Fiołka nałogowo wręcz, słuchałam w trakcie ciąży i po jej narodzinach, słucham wciąż, niezależnie od okoliczności. Kiedy Ona była malutka z głośnika sączyła się spokojna muzyka, głównie rockowa, teraz kiedy jest większa, nie raz usłyszeć u nas można nieco mocniejsze brzmienia, które się zresztą bardzo Fiołkowi podobają. Wielokrotnie już padała prośba: " Mamusiu, ale puść taką piosenkę, żeby były bębny." Coraz częściej Fiołek świadomie wybiera to, czego akurat chce słuchać. Jednego dnia są to jedynie piosenki dla dzieci (o których nieco później), innego ulubione rockowe kawałki (je też pod koniec wpisu wymienię). Bo Fiołek ma swoje ulubione utwory. Jeden z nich nie zmienia się nigdy, a reakcje na niego zawsze są takie same: jeśli można - szaleńczy taniec i śpiew, jeśli akurat jedziemy samochodem - rytmiczne kiwanie głową :)


Jaka jest rola muzyki w rozwoju dziecka według psychologów? Nie do przecenienia. W artykule znalezionym TU możemy przeczytać:
"Udowodniono naukowo, że obcowanie z dźwiękiem powinno być nieodłącznym elementem naszego życia, szczególnie w dzieciństwie, kiedy rozwijamy się najintensywniej. Warto pamiętać, że to właśnie muzyka stanowi jedną z najlepszych metod kształtowania wrażliwości i formowania charakteru człowieka."
Osobiście obserwuję, jak muzyka uwrażliwia. Jak staje się bodźcem do nauki nowych słów, nie tylko w ojczystym języku, jak pobudza wyobraźnię mającą wpływ na sferę ruchową. Bo my muzyki nie oglądamy na teledyskach, ale jej słuchamy powodując, że to wyobraźnia naszego Dziecka podpowiada kolejne - taneczne chociażby - pomysły (mnie jako rodzica wprawiając niejednokrotnie w osłupienie skąd w Fiołka taka inwencja twórcza :) Ćwiczy także pamięć - widzę to, gdy Fiołek siedzi przy swym biurku i rysuje, ale przy okazji słyszę także, jak nuci pojedyncze zdania zaczerpnięte z piosenek.

środa, 5 listopada 2014

Bez dyskusji :)

Poranek. My (rodzice) jeszcze w sypialni rozmawiamy, od czasu do czasu śmiejąc się z czegoś. Fiołek u siebie rysuje. Za chwilę słyszymy:

[F:] Co robicie?
[My:] Nic takiego.
[F:] Przecież was słyszę.
[My:] Po prostu rozmawiamy.

Mija krótka chwila. My dalej prowadzimy ożywioną śmiechem konwersację, Fiołek dalej rysuje, ale za chwilę:

[F:] Co znowu? (w głosie słychać lekką irytację)
[My:] Nic, dalej sobie rozmawiamy, czy Tobie to przeszkadza?
[F:] Tak! Bo ja nie słyszę dźwięku kredek, a przecież muszę słyszeć, jak rysuję!

Dalsza dyskusja z naszym Dzieckiem raczej mijałaby się z celem :)

Pozdrawiamy Fiołkowo.